środa, 30 października 2013

7. Siódmy, o tym jak czas mógłby stanąć w miejscu



Rano obudził ją sms od Bartry. Leniwie przetarła oczy i uśmiechnęła się widząc jego imię na swoim wyświetlaczu. Wstała do pozycji siedzącej i odczytała wiadomość.
Spotkamy się dzisiaj?
Oczy jej się rozweseliły, gdy zobaczyła te trzy słowa. Od razu odpisała mu, że bardzo chętnie.
Ustalili szczegóły. Marc miał po nią przyjechać koło osiemnastej. Mieli  się wybrać na imprezę, do jego kolegi z drużyny.
- Stoję w tych drzwiach od dobrych dziesięciu minut,  a ty mnie nawet nie zauważyłaś – przestraszyła się, słysząc głos przyjaciółki. Spojrzała na nią, a ta wybuchła śmiechem.
- Tak, wiem. Bartra ci się podoba i pewnie idziesz z nim na imprezę do Daniego Alvesa, prawda? – Julia przytaknęła. Wszystko się zgadzało, skąd ona to wiedziała?
- Co ty tak właściwie do niego czujesz, co? – Valeria usiadła na łóżku, obok przyjaciółki i spojrzała na nią wyczekująco.
- Jest naprawdę inteligentny, zabawny, przystojny… Różni się od Oliviera. Podoba mi się, ale nie wiem czy mogłabym być znowu z piłkarzem. Bardzo lubię Marca, ale się boję – wyznała blondynka. Wciąż w głowie miała wydarzenia z niedalekiej przeszłości, którą spędziła z francuskim piłkarzem.
- Możesz mi wierzyć, że Bartra jest milion razy lepszy od tego tam Girouda. Według mnie to do siebie pasujecie – uśmiechnęła się szatynka i przytuliła przyjaciółkę.  – A teraz pędź do łazienki, zjedź śniadanie  bo potem mam zamiar zrobić z ciebie dzisiaj bóstwo!
Julia się zaśmiała i poszła się umyć. Valeria stanęła przed szafą, w której znajdowały się rzeczy blondynki i zaczęła wybierać jej strój na dzisiejszy wieczór.
Po jakiś dwudziestu minutach w pokoju stała już angielka ze związanymi włosami i przebrana  w dres. Obie zeszły na dół, zrobiły sobie śniadanie i oczywiście poplotkowały o Jordim. Koło południa udały się ponownie do pokoju, który zajmowała Julia i Valeria podawała jej ubrania, a ta znikała w łazience by ponownie się przebrać.
Po przymierzeniu czterech sukienek, piąta wydała się najodpowiedniejsza. Jasnoniebieska, z czarnym paskiem pod biustem. Do tego czarne buty na koturnie i voila.
- Teraz coś trzeba zrobić z włosami – zaczęła szatynka. Lubiła pomagać przyjaciółce w ubraniach, makijażu i włosach. Miała do tego dryg i wykorzystywała to przy każdym jej wyjściu.
Valeria pokręciła trochę lokówką długie włosy blondynki i usztywniła je  lakierem. Zrobiła jej również delikatny makijaż.
- Marc padnie jak cię zobaczy – szatynka była dumna ze swojej pracy. Podała przyjaciółce lusterko, a ta uśmiechnęła się do Valerii.
- Dziękuję ci bardzo! – wstała i przytuliła się do niej. Teraz miała nadzieję, że Bartra również to doceni.
Potem zaczęły szykować Valerię, która też miała być na imprezie u Daniego. Z nią nie było problemów, bo już w głowie miała strój, fryzurę oraz makijaż. Czas tylko wreszcie to urzeczywistnić!
Koło piątej już były gotowe. Jordi wrócił  z treningu i o mało się przewrócił się wchodząc do domu.
- Pięknie wyglądacie! – powiedział i nie mógł oderwać od nich oczu. Pocałował swoją dziewczynę i sam musiał się przygotować do wyjścia. Jak to facet, ogarnął się w niecałe pół godziny. Temu to dobrze w życiu.
Chwilę przed szóstą po południu, rozległo się pukanie do drzwi. Valeria kazała zostać przyjaciółce w swoim pokoju. Zeszła i otworzyła drzwi. Widok osoby, która stała przed nią nie zdziwił jej.
Zaprosiła Marca do środka i kazała mu chwilkę poczekać. Zawołała Julię i ta już schodziła po schodach. Kiedy ją zobaczył, dosłownie szczęka mu opadła. Takiej jej jeszcze nie widział.
Ona również patrzyła na niego. Przystojniak w dżinsach i niebieskiej koszuli, był dziś w sumie tylko jej.
- Pięknie wyglądasz – powiedział do niej. Poczuła jak na jej policzkach malują się różowe rumieńce.
- Ty również – uśmiechnęła się do niego – Nawet do siebie pasujemy. Oboje mamy coś niebieskiego.
- Telepatia – puścił jej oczko, przez co, jej rumieńce nabrały koloru purpury.
Wyszli razem z domu Alby. Skierowali się do auta Marca i odjechali z podjazdu.
- Co zrobisz z samochodem, skoro zapewne nie będziesz w stanie prowadzić? – spytała Julia, zerkając na piłkarza.
- Zostawię u Alvesa. – wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej. – Już to mamy ogarnięte – puścił jej oczko.
Dojechali po piętnastu minutach. Stanęli przed drzwiami rezydencji Alvesów. Po chwili otworzył im gospodarz.
- A witamy szanowną panienkę – uśmiechnął się szarmancko i zaprosił do środka.
- Pomóc w czymś? – zapytała od razu.
- Jakbyś mogła z kuchni pownosić te miski z jedzeniem, to byłbym bardzo wdzięczny! – zaprowadził ją do kuchni  a potem udał się z Bartrą do salonu, gdzie próbowali coś zdziałać ze sprzętem muzycznym.
Koło wpół do siódmej byli wszyscy zaproszeni goście. Muzyka dudniła, a alkohol znikał ze stołu. Julia nie piła. Nie lubiła i też nie chciała. Nie widziała nic fajnego w piciu do upadłego. Oczywiście Marc nie zostawił jej samej, i prawie cały czas z nią przebywał, by nie czuła się tu osamotniona, nawet wtedy kiedy jej przyjaciółka świetnie się bawi z resztą drużyny.
Bartra zaprosił ją do tańca i tańczyli przez większość wieczoru i nocy. Przy wolnych piosenkach, zbliżał ją do siebie tak by oparła głowę na jego ramieniu. Czuła się jak w niebie. Koło północy udała się na dwór by odetchnąć świeżym powietrzem. Usiadła na huśtawce, którą Dani miał w  ogródku i patrzyła w niebo, delikatnie się bujając.
- Wszędzie cię szukałem – jej chwilę spokoju przerwał głos Marca. Spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.
- Jest piękna noc – odpowiedziała, dalej wpatrując się w niebo.
- Nie jesteś zmęczona? Po twoich oczach widzę, że jednak jesteś – wziął plastikowe krzesełko i usiadł naprzeciwko niej.
- Trochę – spojrzała mu wprost w jego brązowe tęczówki.
- To chodź, odprowadzę cię – wysunął w jej kierunku dłoń, którą od razu złapała.
- A ty nie chcesz zostać?
- Jak ciebie nie będzie to dla mnie już nie ma to sensu – uśmiechnął się do niej.
Pożegnali się z gospodarzem i wyszli z jego domu.
Szli barcelońskimi uliczkami, by jak najszybciej dojść do domu Alby.  Ona wzięła go pod ramię i szła, zrównując z nim krok. Ukrywał radość, jaką mu to sprawiło. Bardzo lubił Julię, co starał się okazywać.
Kiedy doszli pod drzwi domu, przystanęli na wprost siebie.
- Julia, ja naprawdę bardzo cię lubię. Jesteś świetną dziewczyną… - zaczął Marc, patrząc jej prosto w oczy. – Wiem, że może już jesteś uprzedzona do piłkarzy, ale ja taki nie jestem i chyba już się o tym przekonałaś. Z dnia na dzień coraz bardziej mi na tobie zależy.
- Ja również coś do ciebie czuję – zbliżyła się do niego, by móc mu jeszcze głębiej spojrzeć w oczy. W tym momencie on zbliżył głowę i musnął swoimi ustami jej usta. Poddała mu się. Objął ją w pasie i coraz namiętniej ją całował. 
______
no to macie ten finał, no :D
Zostały jeszcze dwa odcinki i epilog do końca tej historii.

5 komentarzy:

  1. Jakie dwa odcinki?! Ja nie pozwalam :D
    To dobrze, że Julia zaufała Marcowi, bo warto!
    Impreza imprezą, ale to normalne, że ktoś się musi z niej zerwać ;>
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to finał? Że co proszę? A gdzie Giroud i jego zazdrość, albo co innego? Oh, nie kończ tego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak malutko! Ejj :( szkoda! Bo ta historia jest świetna !
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie koncz tak szybko :( ja tu sie juz w akcje wciagnelam na maksa i co :D a co do rozdzialu to słitaśny i bardzo milo sie czyta. Pasuja do siebie i oby sie im powiodlo

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo :) Cieszę się ogromnie, że wszystko pomiędzy Julią, a Marcem wszystko tak ładnie się układa. Mam nadzieję, że odnajdzie ona szczęście przy jego boku.

    OdpowiedzUsuń