Wieczorem
siedziała z Jordim i Valerią w salonie, oglądając film. W pewnym momencie
przyjaciółka nie wytrzymała i musiała zapytać się, co jest między blondynką a
Bartrą.
- Dobrze mi
się z nim rozmawia. Nie wmawiaj sobie, że z nim jestem, bo nic z tego – zastrzegła,
patrząc na dziewczynę Alby.
- I tak
wiemy swoje – odpowiedział Jordi i przytulił do siebie Valerię. Julia nie
lubiła, jak ktoś wtrąca się w jej sprawy i jak się jej wmawia coś czego nie
ma. Owszem, polubiła Marca, ale to chyba
nie zbrodnia? I nie żadne zobowiązanie, że musi z nim być.
Następnego
dnia Jordi wyszedł na trening, a Valeria do pracy. Blondynka została sama, lecz
nie leżała do góry brzuchem. Wysprzątała dom tak, że można było wręcz jeść z
podłogi. Była pracowita, a bezczynne siedzenie doprowadzało ją do szału. Oczywiście
uważała na kolano, na którym wciąż był stabilizator. Również poprzez sprzątanie radziła sobie ze smutkiem,
jaki wciąż jej towarzyszył po zerwaniu z Olivierem. Koło popołudnia wrócił Alba
z Valerią. Oboje byli zdumieni tym porządkiem jaki panował w ich domu.
- Nie
musiałaś – powiedział Jordi, całując jej policzek.
- Nie ma
sprawy. Musiałam coś z sobą zrobić – zaśmiała się, siadając w salonie.
- Jadłaś
coś? – spytała przyjaciółka, a ta tylko pokiwała twierdząco głową.
- To dobrze.
My też już jedliśmy. Wróciliśmy tylko się odświeżyć. Chcemy iść na długi spacer
– wyjaśniła Valeria. Blondynka zrozumiała, że chcą wreszcie pobyć razem,
dlatego nigdzie się nie wtrącała.
Kiwnęła na znak zrozumienia i już pół godziny później ponownie została
sama w domu.
W połowie
filmu jaki sobie włączyła, zadzwonił dzwonek do drzwi. Zastopowała i otworzyła
drzwi, w duchu się uśmiechając. W progu stał Marc Bartra.
- Jordi
dzwonił, że zostawił zegarek w szafce. Miałem go przynieść, bo zostałem na
drugim treningu – wyjaśnił – Jest Alba?
- Nie,
wyszli z Valerią prawie godzinę temu na romantyczny spacer – zaśmiała się.
Wiedziała w co pogrywa jej przyjaciółka z chłopakiem – Jeżeli chcesz, możesz
zaczekać na niego.
- Z miłą
chęcią – odpowiedział, uśmiechając się uroczo, tak, że blondynce prawie miękły
kolana.
Usiedli w
salonie, kiedy dziewczyna spytała się , czy piłkarz chce coś do picia.
- Wodę
poproszę – uśmiechnął się ponownie i po chwili już miał szklankę w ręku.
Nagle
rozdzwonił się jej telefon. Przeprosiła Marca i odebrała, stojąc przy oknie w
kuchni.
- Julio,
kochanie… Nie rozłączaj się. Wybacz mi. Byłem głupi, a nie mogę bez ciebie żyć
– usłyszała głos francuza.
- Olivier,
daj mi spokój. Zajmij się piłką i tą lalunią. Zapomnij o mnie. To koniec-
powiedziała stanowczo i rozłączyła się. Zdecydowanie
musiała zmienić numer telefon, bo piłkarz nie daje jej spokoju. Miała go dość a
on nie mógł tego zrozumieć. Kiedy chciała wyjść z kuchni, natknęła się na
Bartrę.
- Coś się
stało? – zapytał, odkładając do zlewu pustą szklankę.
- Były
chłopak nie daje mi spokoju – westchnęła i wyminęła go. Znów usiadła na fotelu
w salonie i tępo wpatrywała się w ścianę.
- To ty
byłaś w Olivierem Giroud, prawda? – zapytał obrońca Barcelony.
- Tak. I to
był chyba największy błąd mojego życia -
powiedziała cicho, kiedy Marc usiadł obok niej. Czuł, że musiał to
zrobić. Przytulił ją do siebie, a ona tego potrzebowała. Męskie ramię działa na
nią uspokajająco.
- Obiecałam
sobie, że nie zwiążę się już z piłkarzem. Za dużo mnie to kosztuje, a jak mnie
znów zdradzi to wyrwę sobie serce.
- Nawet
jeśli ten piłkarz byłby lepszy od Girouda?Byłby idealny?
- Nie
istnieją idealni ludzie. – powiedziała, patrząc na niego.
- Ale mam na
myśli, że by nie zdradzał, byłby taki jaki byś chciała by był? – popatrzał w
jej niebieskie oczy, które od samego początku mu się spodobały.
- To wtedy
zaczęłabym się zastanawiać… - odpowiedziała i widziała jak twarz Marca zbliża
się do niej bardzo powoli. Kiedy ich usta miały się zetknąć, do domu weszła
Valeria z Jordim. Momentalnie się od siebie odsunęli i Julia wstała z kanapy,
chrząkając.
- W czymś
przeszkodziliśmy? – spytała Valeria, a blondynka odpowiedziała, że nie.
- Marc
przyszedł oddać Jordiemu jakiś zegarek czy coś – Julia unikała wzroku
przyjaciółki, bo wiedziała co by w nich zobaczyła. Triumf! Brunetka wiedziała,
że coś między angielką a hiszpańskim obrońcą iskrzy.
Marc oddał
Jordiemu rzecz i wyszedł z domu Alby,
uśmiechając się do Julii.
Czuła się
przy obrońcy trochę inaczej niż przy Olivierze. Bezpieczniej?
Zaufała mu
od samego początku i póki co nie zawiodła się, pomimo, że minęło raptem kilka
dni.
Nie mogę się zakochać – pomyślała,
trzęsąc głową. Udała się do swojego pokoju i zaczęła czytać książkę.
To idiotyzm.
______
dodaję hurtem, póki jestem przy komputerze.
Miodzio ;D
OdpowiedzUsuńJulia niech się nie boi, bo na 100 % nasze barcelońskie ciasteczko jest lepszą opcją niż Giroud xd
Czekam na kolejny! :)
I tak niewiele brakowało i Jordi z Valerią musieli się wtrącić no :D Bartra jest taki słodki. Niech się Julia nawet nie zastanawia i szaleje razem z nim.
OdpowiedzUsuńAhh... Czy Valeria i Jordi naprawdę musieli im przerwać? Mam nadzieję, że niedługo dojdzie do ich pocałunku :)
OdpowiedzUsuńMimo ze jeszcze nie skomeentowalam to i tak juz przeczytalam ;) mam nadzieje ze nowosc zakwitie tu jak najszybciej ;) tak jak ta milosc Julii
OdpowiedzUsuń