sobota, 14 września 2013

3. Trzeci, o tym jak czas zmienić swoje plany.



Z lotniska zadzwoniła do przyjaciółki. Miała tylko ją.
- Wytłumaczę ci wszystko jak przylecę. Przyjedziesz po mnie na lotnisko? – zapytała, pociągając nosem.
- Pewnie. O której mam być?
- W Barcelonie powinnam być koło osiemnastej. – chwilę później już się rozłączyła i siedziała w poczekalni na swój lot. Spojrzała na godzinę, a potem na tapetę, na której był on. Przejechała kciukiem po jego zdjęciu, po czym weszła w ustawienia i zmieniła obrazek.  Teraz nie widziała żadnego powodu by żyć. Bóg odebrał jej wszystko co kochała, choć nie wiedziała za co ma tak cierpieć. Kiedy w mikrofonie rozbrzmiał głos kobiety, która wzywała pasażerów na lot do Barcelony, ona wstała i wytarła łzy. Z bagażem podręcznym skierowała się do ostatniej kontroli biletów i kiedy zamknęły się za nią drzwi, głośno odetchnęła. Musi rozpocząć nowy etap w swoim życiu, bez tańca i bez Oliviera.
Kiedy wzbiła się w powietrze obserwowała mijające widoki za malutkim okienkiem samolotu. Z lotu ptaka widziała park do którego chodziła z nim na spacery, widziała mieszkanie w którym jeszcze dziś była i całowała go w usta.  W ciągu chwili wszystko straciła.  Ale musiała być silna. Musiała przestać, ale nie mogła. Zadawała sobie za dużo pytań dlaczego?
Dwie godziny później była już na lotnisku w Barcelonie. Wyczekiwała swojej przyjaciółki i kiedy dojrzała ją wbiegającą na terminal, rzuciła jej się w ramiona, cichutko płacząc.
W samochodzie blondynka nic się nie odzywała. Patrzyła się tępo w mijające domki jednorodzinne. Widziała zakochanych trzymających się za ręce i staruszków, którzy po prostu szli obok siebie.
Kiedy dojechały pod duży dom, z pewnością należący do niejakiego Jordiego Alby, Valeria pomogła przyjaciółce wyjąć bagaż i zaprowadzić go do środka.
- Jordi jeszcze jest na treningu, a potem idzie gdzieś z resztą drużyny. Mamy praktycznie dużo czasu – powiedziała do przyjaciółki  i zostawiła torbę w przedpokoju.- Usiądź w salonie a ja zrobię nam herbaty.
Blondynka przytaknęła i usiadła na bardzo wygodnej kanapie. Patrzyła na zdjęcia jej przyjaciółki i Jordiego, wiszące na ścianie na wprost niej.
Chwilę później w salonie pojawiła się Valeria z dwoma kubkami gorącej herbaty.
- Opowiadaj, co się stało? I czemu płakałaś?
- Olivier mnie zdradził albo dalej zdradza… Poznałam ją dziś na treningu… Ją też zaprosił – blondynka wybuchła płaczem, przytulając się do brunetki.
- Co za kretyn!  Jak on mógł ci coś takiego zrobić?! Niech no go tylko zobaczę to zatłukę własnymi rękami. – Valeria aż zacisnęła pięści. Nie mogła znieść cierpienia przyjaciółki przez nic wartego piłkarzynę.
- Ale powiem ci, że nie wydawał się na takiego… Stawiałam go raczej w tej normalnej części Arsenalu.
- Czy ja jestem naprawdę jakaś okropna? – spytała Julia, a Leri pokręciła głową.
- Jesteś fantastyczną dziewczyną po ogromnych przejściach. Nie każdy traci rodziców w wypadku na autostradzie, nie każdy traci swoją jedyną pasję. Jesteś piękna i tylko tak pozwalam ci myśleć. Nie wiem dlaczego cię zdradził. Gdybym była facetem, trzymałabym cię wręcz pod kloszem – zaśmiała się Valeria, rozśmieszając przy tym swoją przyjaciółkę, która wycierała łzy swoimi dłońmi. – Jutro pójdziemy na trening chłopaków. Poznam cię ze wszystkimi, a potem idziemy na wielkie zakupy!
Taką ją właśnie uwielbiała. Szaloną, beztroską i wiecznie uśmiechniętą. Takiej Valerii potrzebowała teraz, by zapomnieć o szarej i smutnej Anglii.


Następnego ranka, Julia ubrana w shorty i koszulce z krótkim rękawem z nadrukiem zeszła na dół z jedną kulą w ręku, do kuchni by pomóc przyjaciółce ze śniadaniem.
- Witam panie – tuż za nią wszedł Jordi. Wreszcie mogła go poznać w rzeczywistości, bo tak to miała tylko okazję zobaczyć go w kamerce internetowej podczas rozmowy z Valerią.
- Jak się spało? – spytał Julii, na co dziewczyna odpowiedziała, że bardzo dobrze.
We trójkę zasiedli do stołu i zaczęli jeść kanapki przygotowane przez brunetkę.
- Wciąż pamiętasz ile słodzę herbatę – zaczęła blondynka, śmiejąc się cicho.
- Takich rzeczy się nie zapomina, moja droga – uśmiechnęła się i kilkanaście minut później już były w drodze na Camp Nou, razem z Jordim.
Kiedy piłkarz zniknął w szatni, brunetka oprowadzała przez chwilę przyjaciółkę po stadionie FC Barcelony.  Później weszły na trybuny i oglądały rozgrzewających się piłkarzy.
- Słuchaj, tam w bramce z numerem jeden jest Victor Valdes a ten w warkoczykach to Pinto.
A tam kolejno od lewej to  Pique, Fabregas, Tello, Bartra, Puyol, Busquets, oczywiście mój Jordi, Mascherano, Xavi, Iniesta, Adriano, Dani Alves, Villa, Alexis, Messi, Pedro, Thiago, Montoya  i ostatni to Song. – powiedziała prawie na jednym wydechu brunetka, a blondynka wzrokiem podążała za piłkarzami i mówiła jeszcze raz.
- Brawo! Znasz już cały skład! – uśmiechnęła się Valeria – Po treningu wszystkich poznasz. – dopowiedziała i pomachała do Alby, na co Julia się zaśmiała.
Tak, to wciąż ta sama Valeria, jaką pamięta za czasów podstawówki, gimnazjum i liceum.
 _________
i o to jest. Dzisiaj naszła mnie wena i kończe pisać II serię na Lewandowskiego :)

3 komentarze:

  1. szkoda Julii, ale ważne żeby się trzymała.
    I dobrze, że nie matką przyjaciółkę, która nie pozwala jej siedzieć samej smutnej.
    Jordi *.* Tak ma być! :)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie szkoda dziewczyny :/
    Valeria jest boska :P
    Wspaniala z niej przyjaciolka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie do końca chce mi się wierzyć, żeby Olivier rzeczywiście ją zdradzał... W końcu tak bardzo jej pomagał i opiekował się nią po tej tragedii. Liczę na to, że się nie mylę ;) Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń