Z lotniska
zadzwoniła do przyjaciółki. Miała tylko ją.
- Wytłumaczę
ci wszystko jak przylecę. Przyjedziesz po mnie na lotnisko? – zapytała,
pociągając nosem.
- Pewnie. O
której mam być?
- W
Barcelonie powinnam być koło osiemnastej. – chwilę później już się rozłączyła i
siedziała w poczekalni na swój lot. Spojrzała na godzinę, a potem na tapetę, na
której był on. Przejechała kciukiem po jego zdjęciu, po czym weszła w
ustawienia i zmieniła obrazek. Teraz nie
widziała żadnego powodu by żyć. Bóg odebrał jej wszystko co kochała, choć nie
wiedziała za co ma tak cierpieć. Kiedy w mikrofonie rozbrzmiał głos kobiety,
która wzywała pasażerów na lot do Barcelony, ona wstała i wytarła łzy. Z
bagażem podręcznym skierowała się do ostatniej kontroli biletów i kiedy zamknęły
się za nią drzwi, głośno odetchnęła. Musi rozpocząć nowy etap w swoim życiu,
bez tańca i bez Oliviera.
Kiedy wzbiła
się w powietrze obserwowała mijające widoki za malutkim okienkiem samolotu. Z
lotu ptaka widziała park do którego chodziła z nim na spacery, widziała
mieszkanie w którym jeszcze dziś była i całowała go w usta. W ciągu chwili wszystko straciła. Ale musiała być silna. Musiała przestać, ale
nie mogła. Zadawała sobie za dużo pytań dlaczego?
Dwie godziny
później była już na lotnisku w Barcelonie. Wyczekiwała swojej przyjaciółki i
kiedy dojrzała ją wbiegającą na terminal, rzuciła jej się w ramiona, cichutko
płacząc.
W
samochodzie blondynka nic się nie odzywała. Patrzyła się tępo w mijające domki
jednorodzinne. Widziała zakochanych trzymających się za ręce i staruszków,
którzy po prostu szli obok siebie.
Kiedy
dojechały pod duży dom, z pewnością należący do niejakiego Jordiego Alby, Valeria
pomogła przyjaciółce wyjąć bagaż i zaprowadzić go do środka.
- Jordi
jeszcze jest na treningu, a potem idzie gdzieś z resztą drużyny. Mamy
praktycznie dużo czasu – powiedziała do przyjaciółki i zostawiła torbę w przedpokoju.- Usiądź w
salonie a ja zrobię nam herbaty.
Blondynka
przytaknęła i usiadła na bardzo wygodnej kanapie. Patrzyła na zdjęcia jej
przyjaciółki i Jordiego, wiszące na ścianie na wprost niej.
Chwilę
później w salonie pojawiła się Valeria z dwoma kubkami gorącej herbaty.
- Opowiadaj,
co się stało? I czemu płakałaś?
- Olivier
mnie zdradził albo dalej zdradza… Poznałam ją dziś na treningu… Ją też zaprosił
– blondynka wybuchła płaczem, przytulając się do brunetki.
- Co za
kretyn! Jak on mógł ci coś takiego
zrobić?! Niech no go tylko zobaczę to zatłukę własnymi rękami. – Valeria aż
zacisnęła pięści. Nie mogła znieść cierpienia przyjaciółki przez nic wartego
piłkarzynę.
- Ale powiem
ci, że nie wydawał się na takiego… Stawiałam go raczej w tej normalnej części
Arsenalu.
- Czy ja
jestem naprawdę jakaś okropna? – spytała Julia, a Leri pokręciła głową.
- Jesteś
fantastyczną dziewczyną po ogromnych przejściach. Nie każdy traci rodziców w
wypadku na autostradzie, nie każdy traci swoją jedyną pasję. Jesteś piękna i
tylko tak pozwalam ci myśleć. Nie wiem dlaczego cię zdradził. Gdybym była facetem,
trzymałabym cię wręcz pod kloszem – zaśmiała się Valeria, rozśmieszając przy
tym swoją przyjaciółkę, która wycierała łzy swoimi dłońmi. – Jutro pójdziemy na
trening chłopaków. Poznam cię ze wszystkimi, a potem idziemy na wielkie zakupy!
Taką ją właśnie
uwielbiała. Szaloną, beztroską i wiecznie uśmiechniętą. Takiej Valerii
potrzebowała teraz, by zapomnieć o szarej i smutnej Anglii.
Następnego
ranka, Julia ubrana w shorty i koszulce z krótkim rękawem z nadrukiem zeszła na
dół z jedną kulą w ręku, do kuchni by pomóc przyjaciółce ze śniadaniem.
- Witam
panie – tuż za nią wszedł Jordi. Wreszcie mogła go poznać w rzeczywistości, bo
tak to miała tylko okazję zobaczyć go w kamerce internetowej podczas rozmowy z
Valerią.
- Jak się
spało? – spytał Julii, na co dziewczyna odpowiedziała, że bardzo dobrze.
We trójkę
zasiedli do stołu i zaczęli jeść kanapki przygotowane przez brunetkę.
- Wciąż
pamiętasz ile słodzę herbatę – zaczęła blondynka, śmiejąc się cicho.
- Takich
rzeczy się nie zapomina, moja droga – uśmiechnęła się i kilkanaście minut
później już były w drodze na Camp Nou, razem z Jordim.
Kiedy
piłkarz zniknął w szatni, brunetka oprowadzała przez chwilę przyjaciółkę po
stadionie FC Barcelony. Później weszły
na trybuny i oglądały rozgrzewających się piłkarzy.
- Słuchaj, tam
w bramce z numerem jeden jest Victor Valdes a ten w warkoczykach to Pinto.
A tam
kolejno od lewej to Pique, Fabregas,
Tello, Bartra, Puyol, Busquets, oczywiście mój Jordi, Mascherano, Xavi,
Iniesta, Adriano, Dani Alves, Villa, Alexis, Messi, Pedro, Thiago, Montoya i ostatni to Song. – powiedziała prawie na
jednym wydechu brunetka, a blondynka wzrokiem podążała za piłkarzami i mówiła
jeszcze raz.
- Brawo!
Znasz już cały skład! – uśmiechnęła się Valeria – Po treningu wszystkich
poznasz. – dopowiedziała i pomachała do Alby, na co Julia się zaśmiała.
Tak, to
wciąż ta sama Valeria, jaką pamięta za czasów podstawówki, gimnazjum i liceum.
_________
i o to jest. Dzisiaj naszła mnie wena i kończe pisać II serię na Lewandowskiego :)
szkoda Julii, ale ważne żeby się trzymała.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że nie matką przyjaciółkę, która nie pozwala jej siedzieć samej smutnej.
Jordi *.* Tak ma być! :)
Czekam na kolejny!
Strasznie szkoda dziewczyny :/
OdpowiedzUsuńValeria jest boska :P
Wspaniala z niej przyjaciolka :)
Jakoś nie do końca chce mi się wierzyć, żeby Olivier rzeczywiście ją zdradzał... W końcu tak bardzo jej pomagał i opiekował się nią po tej tragedii. Liczę na to, że się nie mylę ;) Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń