czwartek, 3 października 2013

5. Piąty, o tym jak humor potrafi zmienić się w sekundę.



 Z samego rana obudził ją dzwonek do drzwi. Była sama w domu, gdyż Jordi i Valeria pojechali gdzieś na wspólne zakupy. Blondynka ubrana w krótkie spodenki i za dużą koszulkę Linkin Park’a otworzyła drzwi jeszcze zaspana.
- Bułeczki przyszły do pięknej pani – w progu przywitał ją Marc, pokazując siatkę jeszcze ciepłych bułek. – Dotrzymuje spełnienia zakładów – puścił jej oczko i wszedł do domu Jordiego Alby, kiedy blondynka zrobiła mu miejsce w przejściu.
- Jesteś głodny? – zapytała, wchodząc do kuchni.
Piłkarz pokiwał głową i usiadł przy stole. Julia wzięła siatkę z bułkami zaczęła je rozkrajać. Z lodówki wyjęła ser, ketchup i podała na talerzu. W między czasie zrobiła herbatę, którą chwile później stała po obu stronach stołu.  Marc nie mógł oderwać od dziewczyny wzroku. Musiał przyznać, że była bardzo ładna i jak dla niego – idealna. Pomimo braku nawet najmniejszej ilości makijażu czy tak zwanego „buszu” na głowie.  Cenił sobie naturalne piękno.
- Bardzo dobre- zachwalał po zjedzeniu kilku bułek – Już czuję ten nadmiar kółek na treningu!
Dziewczyna się zaśmiała, kiedy rozdzwonił się jej telefon. Podreptała do salonu i odebrała, nie patrząc na wyświetlacz.
- Halo? – odebrała, wciąż się uśmiechając do Bartry.
- Julia, ja tęsknie -  usłyszała głoś Oliviera i mina jej zrzedła. – Wciąż cię kocham!
- Nie obchodzi mnie to. Miałeś swój czas i spieprzyłeś sprawę. A teraz żegnam – powiedziała po angielsku i rozłączyła się, wyłączając przy okazji telefon.
- Jesteś angielką, prawda? – zapytał Marc, kiedy weszła ponownie do kuchni. Po jej minie zobaczył, że coś się stało. – Wszystko okej?
- Nic nie jest okej – odpowiedziała i popiła herbatę. Głos Oliviera zepsuł jej humor. Musiała się przyznać sama przed sobą, że wciąż mu jej brakuje, ale nie pozwoli się skrzywdzić. Nie zaufa mu drugi raz. – Mój były dzwonił.
- To wszystko wyjaśnia… A teraz, proponuję spacer! Do treningu mam jeszcze sporo czasu, a ty nie znasz Barcelony – uśmiechnął się do niej, poprawiając jej tym samym trochę humor. Polubiła go. Był pozytywnie nastawiony do życia i aż grzechem byłoby mu nie zaufać.
- To musisz poczekać, przecież nie będę paradować w piżamie po mieście – zaśmiała się i wstała od stołu. – Daj mi ze dwadzieścia… no dobra, maksymalnie pół godziny!
Chłopak się uśmiechnął i przytaknął. Dla niej mógłby czekać nawet wieczność!

Koło godziny dziesiątej wyszli z domu Alby. Na szczęście Valeria dała jej klucze na wszelki wypadek. Kiedy zamknęła zamki, szli przed siebie.  On miał schowane ręce w kieszeni, lecz co chwila na nią zerkał.
- Jak dobrze pamiętam, to nasz stadion już znasz. Mogę ci pokazać miejsce, które jest idealne do relaksu – zaproponował, a ona się zgodziła.  Nie znali się długo, a wręcz bardzo krótko, jednak Marc był kimś wyjątkowym.
Po chwili poczuła jak znów odczuwa mały dyskomfort w kolanie. Chciała przed piłkarzem ukryć swój ból, jednak jej kulanie go trochę  zaniepokoiło.
- Wszystko w porządku z twoją nogą? – zapytał, zwalniając tempo i uważnie się jej przyglądając.
- Możemy na chwilę usiąść? – spytała po czym znaleźli ławeczkę, na której usiedli. Dziewczyna rozmasowywała sobie kolano, a Marc wciąż jej się przyglądał. Patrząc na nią z boku, skądś ją kojarzył, lecz nie mógł sobie przypomnieć skąd.
- Może chcesz wrócić do domu? – spytał troskliwie, a ona z grymasem musiała przytaknąć. Nie widziała innego wyjścia. Nie słuchała lekarza, to teraz ma z głowy co najmniej kilka dni.
- To rzepka. Wyskoczyła mi, a w domu zostawiłam stabilizator- wyjaśniła, kiedy wstali z ławki. Marc bez namysłu wziął ją na ręce i szedł przed siebie.
- Zwariowałeś? Postaw mnie na ziemi! – śmiała się głośno, a on kręcił głową.
- Jesteś kontuzjowana, nie mogę patrzeć jak kulejesz – spojrzał w jej oczy i znów zniewalająco się uśmiechnął. Pokręciła głową z dezaprobatą i pozwoliła się nieść.  Po raz pierwszy od blisko tygodnia poczuła radość w swoim życiu.

Valeria stała w oknie i wciąż wydzwaniała do przyjaciółki, której jak na złość musiała paść bateria.  Denerwowała się, nie wiedząc gdzie może być.
Kiedy ponownie spojrzała w okno zobaczyła rozbawioną Julię, którą niósł Marc Bartra. Szatynka uśmiechnęła się pod nosem i dalej patrzyła na szczęśliwą przyjaciółkę. Po chwili poczuła na swoich biodrach ręce Jordiego, który oparł podbródek na jej ramieniu.
- Coś tu wyczuwam – powiedział, całując policzek dziewczyny.
- Osz cholera! Kurczak się pali! – spanikowała Valeria i momentalnie oderwała się od Jordiego i podbiegła do piekarnika.
- Nie to miałem na myśli! Chodzi mi o tą twoją przyjaciółkę i Marca!
- Tak tak, to jedno. Ale kurczak to drugie!

Przed domem, Marc postawił dziewczynę na ziemi. Podziękowała mu za spacer i za  noszenie, do którego nie był zobowiązany.
- Doskonale sama bym sobie poradziła – dopowiedziała i uśmiechnęła się w kierunku piłkarza.
- Cała przyjemność po mojej stronie… Szkoda, że tak się skończyło, jednak mam nadzieję, że nie raz jeszcze wyjdziemy – puścił jej oczko, a ona czuła jak na jej policzek wkracza rumieniec. Powoli zbliżała się do drzwi frontowych. Pomachała mu na pożegnanie a on jej odmachał. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, on odszedł wciąć wpatrując się w to miejsce, gdzie przed chwilą stała ona.
Czy zawróciła mu w głowie? Można tak powiedzieć. Zdecydowanie Julia była inną dziewczyną od tych wszystkich, które poznał. 
_________
Szalona Valeria, Coppernicana, specjalnie dla Ciebie :*

3 komentarze:

  1. Ochhh, specjalnie dla mnie ♥
    Dobrze, że Julia z Marcem zdobyli wspólny język, bo jak to stwierdziło moje Albiątko - może coś z nich być :D
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się rozdział, jak i cały opowiadanie. Julia z Marc'iem zaczynają się dogadywać, no no. Jeśli możesz to informuj mnie na GG: 16129046
    I zapraszam na nowość na que-me-amas.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega podoba mi się Twój blog! Przeczytałam wszystkie rozdziały. :D Oli zachował się strasznie,jak dupek po prostu i mam nadzieję,że Julia szybko zapomni,a w tym pomoże jej Bartra :D
    Jakbyś mogła to powiadamiaj mnie o kolejnych notkach i zapraszam na swojego bloga recordsmaimoren.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń